Pages Menu
 

Categories Menu

Posted by on sie 2, 2017 in Motoryzacja |

Hans Stuck i Bernd Rosemeyer

Hans Stuck, uważany za niepokonanego króla gór, o czym świadczy jego przezwisko „Bergmeister”, zdobył pomimo to tytuł mistrza Europy na torach Grand Prix w 1934 roku. W jego karierze zawodniczej trwającej czterdzieści lat, samochód i wyścigi były dla niego wszystkim. Jako świeżo upieczony absolwent szkoły technicznej w Karlsruhe zaczął od ulepszania samochodu Durkopp, później przesiadł się na Austro-Daimler i Mercedes SSKL. W roku 1930 został górskim mistrzem Europy. Jego nazwisko łączone jest najczęściej z samochodem Auto Union, który przyniósł mu tytuł mistrza Europy i znaczyłdla niego szczyt kariery. Ostatnim zwycięstwem na torach Grand Prix były laury w Bukareszcie w 1939 roku. Po wojnie próbuje znów szczęścia w wyścigach górskich, jadąc samochodem Cisitalia i AFM. Mając lat sześćdziesiąt startował jeszcze w zawodach jeżdżąc samochodem BMW 700. Zamiłowanie do sportów samochodowych odziedziczył jego syn Hans Stuck junior, który bardzo szybko wszedł do elity zawodników formuły 1. Bernd Rosemeyer. Oficjalna kariera zawodnicza Rosemeyera zaczęła się w roku 1931 zwycięstwami na torze płaskim na motocyklu DKW. Jednakże rzeczywisty początek miał miejsce już w roku 1925 w Lingen, gdzie szesnastoletni Bernd zdobywszy prawo jazdy napędzał strachu czcigodnym obywatelom miasta. W końcu 1934 roku kierownictwo koncernu Auto Union, do którego należała również DKW, zdecydowało, że Rosemeyer zostanie przeniesiony na wyścigi samochodowe formuły Grand Prix. Było to bardzo dobre posunięcie. Rosemeyer wygrał pierwsze zawody Grand Prix w Czechosłowacji, a w roku następnym został mistrzem Europy wyścigów Grand Prix na torze okrężnym. W 1937 roku pobił rekord szybkości na torze Frankfurt -Darmstadt samochodem Auto Union. Jako pierwszy przekroczył granicę szybkości 400 km/h. Było to w okresie rywalizacji pomiędzy Mercedesem a Auto Union. Kiedy w styczniu 1938 roku Caracciola pobił na Mercedesie jego rekord, Bernd Rosemeyer nie wahał się ani chwili. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych wsiadł do zamkniętej, srebrzystej „trumny” i przyspieszył do prędkości 400 km/h. Jednakże silny poryw bocznego wiatru spowodował, że samochód nie reagował na ruchy kierownicą i uderzył w wiadukt. Błyskawiczna kariera zakończyła się równie błyskawicznie i niestety — tragicznie.